Linkin Park |
Nee
Admirał
|
Wyprzedziłam największego fana xD
Na początek "krótka" biografia zespołu: Biografia - artykuł z "Teraz Rock" Cztery lata istnienia zespołu i cztery płyty na koncie. Linkin Park to zdolni kompozytorzy, sprawni wykonawcy, lecz także precyzyjnie prowadzony biznes. Niedługo po wydaniu drugiego albumu wracają z nowym wydawnictwem, koncertowym CD/DVD Live In Texas. Pomysł wziął się z potrzeby chwili - mówi Chester Bennington. Graliśmy trasę Summer Sanitarium u boku Metalliki, na każdym koncercie spotykaliśmy się ze świetnym przyjęciem. Chcieliśmy to utrwalić. Były to również największe koncerty, jakie graliśmy jeden po drugim. Szczególne wydarzenie w naszej karierze. Postanowiliśmy je przenieść na taśmę filmową. Zdecydowaliśmy się nakręcić rzecz w Teksasie: jednego dnia publiczność, drugiego zespół. Połączenie tych zdjęć zaowocowało wspaniałym rezultatem, wykonawczo też było nieźle, zdecydowaliśmy się na wydanie DVD. Brad Delson: Spędziliśmy dużo czasu pracując nad "Meteorą", ale jeszcze więcej na trasie. Wielką częścią Linkin Park jest granie koncertów. Wiele osób mogło nas oglądać kilkakrotnie, inne były tej okazji pozbawione. Myślę, że obu grupom miło jest dostarczyć coś, co oddaje energię, jaką czujemy na scenie. Czasami, gdy gramy, głos śpiewającej publiczności jest głośniejszy od dźwięku z głośników. Znajdujemy się w naprawdę wyjątkowej sytuacji. W elegancko formułowanych zdaniach można sprzedać dowolne wytłumaczenie. Delson wie o tym najlepiej: studiował komunikowanie masowe na Uniwersytecie Stanu Kalifornia. Gitarzysta od początku wiedział, gdzie stoją konfitury: zamiast zatrudnienia w mediach załapał się na studenckie praktyki do branży muzycznej. Konkretnie do firmy Zomba Music Publishing, zarządzającej prawami autorskimi do tekstów i kompozycji. Jeff Blue, szef tej instytucji (dziś łowca talentów w Warner Bros.), wspomina: Zawsze przyjmowałem ludzi na praktyki. Gdy pracowałem w Zomba Music, przychodził student UCLA. Był przy podpisywaniu kontraktów z Macy Gray i Limp Bizkit. Bardzo wygadany dzieciak, niezwykle pewny siebie. Powiedział mi, że zakłada zespół, który przerośnie wszystkie inne. Był dla mnie kimś w rodzaju młodszego brata. Puścił mi kilka wczesnych piosenek swojej kapeli - ostro je zjechałem. Niemniej poszedłem na jej pierwszy koncert, zrobili na mnie wrażenie i z miejsca zaoferowałem im kontrakt publishingowo-rozwojowy. Był rok 1997. Zespół nazywał się Xero, a oprócz Delsona udzielali się w nim przyjaciele ze szkoły: Rob Bourdon (perkusja) i Mike Shinoda (rapowanie). Ten ostatni ściągnął do kapeli kumpla ze studiów artystycznych, Josepha Hahna (specjalistę od gramofonów), pozostał jeszcze problem basisty i kogoś do mikrofonu. Przeszedłem dwóch basowych i jednego wokalistę - kontynuuje Blue. Dopiero po trzech latach opieki nad grupą znalazłem Chestera Benningtona. Pojechałem na konferencję, podczas której ktoś powiedział mi o wokaliście z Phoenix. Byłem tak zdesperowany, że zadzwoniłem do niego i powiedziałem: "Przesyłam ci kilka piosenek, chcę byś do nich zaśpiewał". Miał tego dnia urodziny, powiedział, że nie może. Zacząłem mu więc obiecywać, że zespół będzie wielki, prosić... Jednak wyszedł ze swojego przyjęcia, zainstalował się w lokalnym studiu, zaśpiewał i następnego dnia odesłał mi tracki. Kiedy ich posłuchałem w domu, powiedziałem zespołowi, że mają wokalistę. Zajęło to chwilę, przesłuchali kilka innych osób, ale w końcu w składzie wylądował Chester. Byłem tak nieugięty w tej sprawie, że zafundowałem mu przelot do Kalifornii na własny koszt. Po ściągnięciu Benningtona - i zmianie nazwy kapeli na Hybrid Theory - Jeff Blue rozpoczął intensywne starania o zdobycie kontraktu płytowego. Podobno odwalili ponad czterdzieści przesłuchań dla ważniaków z firm płytowych. Sprawdzali nas, lecz nie sądzili, że sposób, w jaki łączymy gatunki, może przynieść sukces - mówi Shinoda. My nie chcieliśmy być rockowi, hiphopowi czy elektroniczni. Chcieliśmy zrobić coś pośrodku, unikając agresywnych, testosteronowych klimatów. Wytwórnie bały się, mówiły: "Testosteron się sprzedaje!". Odrzuciła nas praktycznie każda z nich. Dopiero za trzecim podejściem zdecydowali się wziąć zespół pod swoje skrzydła ludzie z Warnera. Być może spodobało im się, że już na wczesnym etapie kariery muzycy opanowali tajniki promocji. Zwłaszcza w dziedzinie Internetu - normą były zagrywki typu wejście na grupę dyskusyjną jakiejś popularnej kapeli i lansowanie tam swojej nazwy. W dzisiejszych czasach jeśli nie ma cię w Internecie, jeśli nie pojawiasz się w różnego rodzaju chatroomach - nie będziesz miał dobrego odbioru - opowiadał Chester na łamach "TR" w grudniu 2000 roku. Poza tym musisz po prostu pracować dwa razy ciężej. Zostaje ci jedynie koncertowanie i jeśli dobrze pójdzie - radio. My przed podpisaniem kontraktu mieliśmy fanów w Holandii, Szwajcarii, w innych częściach Europy i Ameryki. W zasadzie docierały do nas sygnały z całego świata. Internet odegrał wielką rolę w naszym sukcesie. Dodatkowo w domu Delsona urządzili centrum wysyłkowe: wszyscy chętni otrzymywali pocztą darmowe gadżety... Pierwszy kontakt ze studiem zaowocował EP zatytułowaną Carousel. Wydano tylko dwa tysiące egzemplarzy płytki - po latach wznowili ją dla członków fanklubu. Potem była trasa u boku grupy Union Underground. Jeżdżenie w furgonetce ze sprzętem niezbyt przypadło do gustu muzykom. Robiliśmy to przez jakieś cztery miesiące - opowiada Shinoda. Wiem, że wiele kapel jeździ tak latami, bardzo im współczuję. Delson: To jest nieludzkie. Łamie psychikę. Zespół zdążył w międzyczasie zmienić nazwę (do poprzedniej rościł sobie prawa inny). Inspiracją był Lincoln Park w Santa Monica. Zmiana pisowni wiązała się z dostępnością domeny internetowej, ale można się też w tym posunięciu dopatrzeć podtekstu. Linkin będzie stał na sklepowych półkach tuż obok Limp Bizkit. Spryciarze. Zwłaszcza, że muzyka nie odbiega od propozycji kapeli Freda Dursta. Różnicą jest, że zamiast jednego gościa manewrującego między śpiewem a rapowaniem mamy dwóch - role zostały podzielone między Benningtona i Shinodę. Zgodnie z teorią o unikaniu "testosteronu" panowie zaproponowali łagodniejszy wizerunek w tekstach (nie uświadczymy żadnego przekleństwa), popracowali nad melodiami (refreny odsączone z gitarowej aranżacji, sprawdziłyby się w konwencji pop), mieszczą się ze swoimi piosenkami w radiowej formule (cztery minuty). Także brzmienie debiutanckiego albumu zostało spreparowane tak, by mogło je przyswoić jak najszersze grono słuchaczy. Musieliśmy pójść na kompromis w przypadku "Hybrid Theory" - przyznaje basista, Phoenix. Brzmienie jest zbyt wyszlifowane, zbyt gładkie. Nie przypomina naszych koncertów. Dorobili się w związku z tym etykietki numetalowego boysbandu. Sięgnijmy raz jeszcze do naszego wywiadu: Zlewamy takie opinie, nie będziemy się tłumaczyć - bronił grupy Shinoda. Poza tym w Stanach nie funkcjonuje takie pojęcie jak "nu metal". Jesteśmy klasyfikowani jako rockowa kapela i już. Więc kiedy w Europie ludzie zadają nam takie pytania, nie za bardzo jesteśmy świadomi całego bagażu emocjonalnego, który się w nich kryje. Mówią "nu metal" i myślą pewnie o wielu różnych rzeczach, o których nie mamy pojęcia. My po prostu robimy swoją muzykę nie chcąc się ograniczać i przypisywać do żadnego gatunku. Normą w Linkin Park są cotygodniowe zebrania z menażerem. Wiele kapel nie łapie, że biznes muzyczny to także biznes - cieszy się pan Rob McDermott. Wydaje im się, że to jedna wielka impreza. I wiecie co? Już nie istnieją. Praca z zespołem, który tak dba o karierę jak moje chłopaki, to błogosławieństwo. Niewątpliwym przejawem biznesowego myślenia zespołu było wydanie płyty Reanimation. Na początku 2002 roku nie mieli jeszcze nowego materiału, postanowili więc zaspokoić rynek remiksami kawałków z "jedynki". Gościnnie pojawili się tam czołowi numetalowi wokaliści (Jonathan Davis z Korna, Aaron Lewis ze Staind, Jay Gordon z Orgy) oraz drugoligowi (pod względem komercyjnym) hiphopowcy. Ta płyta to wyzwanie - mówił Shinoda. Wiem, że będzie wzbudzać w ludziach wątpliwości, bo to remiksy, reinterpretacje oryginałów. Wiele osób będzie chciało wiedzieć, dlaczego wychodzi to teraz, czy staramy się zdyskontować pierwszy album. Nie w tym rzecz. Nie w tym, ale dwa miliony zeszły. Drugi premierowy materiał, Meteora, ukazał się w marcu 2003 roku. Pod względem muzycznym nie wniósł żadnych zmian do złotonośnej formuły. Kiedy tworzyliśmy tę płytę, nie zważaliśmy na komercyjny sukces pierwszej: "OK, tamta sprzedała się w takim nakładzie, teraz musimy go przebić" - zastrzega Delson. W przypadku "Hybrid Theory" tworzyliśmy po prostu muzykę, która sprawiała nam radość - okazało się, że nieźle poradziła sobie na rynku. Przystępując do pracy nad "Meteorą", odpuściliśmy całą presję, skupiając się na tworzeniu muzyki, która nas cieszy. Uważamy ten album za sukces, bo spełniliśmy wyznaczone cele, przeskoczyliśmy ustawioną przez siebie poprzeczkę. Byliśmy szczęśliwi i spokojni jeszcze przed premierą. Album sprzedał się jak dotąd w Stanach w trzech milionach egzemplarzy. Wynik niezły na tle wygasającej numetalowej mody, ale przecież niewiele lepszy od remiksów! W pewnym sensie tym razem także zrobiliśmy remiksy - mówi Bennington o Live In Texas opublikowanym zaledwie sześć miesięcy po Meteorze. Zagraliśmy koncertowe wersje kawałków w sposób, jaki nikt wcześniej nie słyszał. Teza chyba zbyt śmiała, o czym świadczą wyniki sprzedaży. Reanimation zadebiutował na 2 miejscu notowania "Billboardu". Koncertówka ujrzała zaledwie pozycję 23 i w chwili pisania tych słów nie zdobyła nawet złotego statusu (500 tysięcy egzemplarzy). Wynika z tego chyba, że coraz mniej osób jest zainteresowanych kupowaniem tego samego w nowym opakowaniu. Wszystko wyjaśni się przy następnym albumie studyjnym (i - niewątpliwie - jakiejś jego modyfikacji). Na razie grupa rusza w kolejną amerykańską trasę. Tym razem będzie najważniejsza w zestawie, co przyznają panowie z towarzyszącego P.O.D. Oni odnieśli fenomenalny sukces. Nie możesz przebić sprzedaży Linkin Park - mówi wokalista Sonny Sandoval. Nie ma co unosić się dumą: ruszają w trasę, a dołączenie do nich zapewni nam najlepszą frekwencję. Poza tym to wspaniali goście. Ważne, żeby grać koncerty z ludźmi, z którymi można się dogadać. Teraz Rock, styczeń 2004 (11) Autor : Bartek Koziczyński Uwielbiam ich... Moją ulubioną piosenką jest "In the end". Od niej zaczęłam się interesowac LP. Co myślicie o nich, o ich muzyce? |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Linkin Park |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.